Bomby lotnicze nad Warszawą 1939 - proszę o pomoc

Bomby lotnicze nad Warszawą 1939 - proszę o pomoc

#1
Witam!

Poszukuję informacji na temat bomb używanych we wrześniu 1939 roku podczas bombardowań Warszawy.
Niestety moje dotychczasowe, samodzielne poszukiwania nie przyniosły oczekiwanych skutków i jestem zmuszony prosić o pomoc.
Chciałbym wiedzieć jakie to były bomby, jakiego rodzaju zniszczenia powodowały i jakie mogły być zniszczenia w zależności od odległości od eksplozji.
Z góry dziękuję.

Re: Bomby lotnicze nad Warszawą 1939 - proszę o pomoc

#2
Hej

Witam wszystkich; widzę że sporo tu takich "sprzętowych" tematów. No to może zacznę się pokazywać i tutaj 😀

Na początek: No więc tak: Po pierwsze, to co Niemcy zrzucali na pewno - bo są o tym relacje, publikacje, bo to była podstawowa amunicja itd.

1) SC 50. SC oznacza Sprengbombe Cylinder (a może Cylindrische?), bomba z cylindrycznym korpusem; liczba to wagomiar czyli taki zaokrąglony ciężar w kg. SC-ki można określić ogólnie jako bomby burzące, o niezbyt grubych ściankach i sporej zawartości materiału wybuchowego (około 50% masy bomby). SC 50 miała sporo wersji, różniących się budową korpusu (od jednoczęściowego tłoczonego po spawany nawet z 3 części). Tak wyglądała: http://www.warbirdsresourcegroup.org/LRG/sc50ja.html Zawierała około 25 kg m.w. Zgodnie z instrukcjami stosowano ją przeciwko wszelkiego rodzaju celom taktycznym (naziemne polowe składy amunicji, obiekty koszarowe, przeprawy) mostom o lekkiej konstrukcji, budynkom mieszk. do 3 kondygnacji (ale to już moim zdaniem jest nieuzasadniony optymizm), instalacjom kolejowym (ciekawość jakim), konstrukcjom betonowym ze stropem grubości do 0,2 m (tylko I klasy jakości czyli z 1-częściowym korpusem). W przeciętnym gruncie SC 50 z zapalnikiem natychmiastowym wybijała lej o głębokości 0,8 m i średnicy 2,4 m; z zapalnikiem zwłocznym - o gł.2,4 m i śr.5,4 m. W całej kampanii w Polsce zużyto ich 190272 szt.

2) SD 50. Sprengbombe Dickwandig (Dickwandige?), bomba grubościenna. Jak sama nazwa wskazuje, od SC różniła się pogrubionym korpusem. Zawierała więc mniej materiału wyb. (około 30%, w tym przypadku zwykle ok. 16 kg) ale za to przy wybuchu wytwarzała więcej odłamków i łatwiej też było jej wnikać w jakieś odporne przeszkody. Służyła do niszczenia tych samych celów co SC 50 (tylko jak przypuszczam z większym efektem) plus takich rzeczy, które można posiekać odłamkami (kolumny wojska na drogach, tabor kolejowy, samoloty na lotniskach, takie tam). Tu na szybko jakiś rysunek http://www.historyfacts.biz/en/36_Downl ... e_SD50.jpg bo na warbirdsach jest opis ale rysunku brak http://www.warbirdsresourcegroup.org/LRG/sd50.htm. Weszła do użytku dopiero na początku 1939, w czasie kampanii wrześniowej zrzucono ich 92461 szt. Przy wybuchu dawała przeciętnie 1200-1400 odłamków o średniej masie 13 g, a więc sporych; 1 odłamek na m2 wypadał w odległości 30-35 m.

3) SC 250. To podstawowa amunicja do wszystkiego, ale w szczególności do takich już nieco odporniejszych rzeczy: zabudowań przemysłowych do 3 kondygnacji, mieszkalnych do 4-6 kondygnacji, budowli ze stropem betonowym grubości do 0,5 m, trochę lepszych mostów, infrastruktury kolejowej i taboru, hangarów na lotniskach, jednostek pływających (byle nie opancerzonych). Zawierała 125 kg m.w. i w przeciętnym gruncie wybijała lej o gł. 1,5 m i śr. 4,4 m (zapalnik natychmiastowy) lub gł. 3,5 m i śr. 9 m (zapalnik ze zwłoką). Przy uderzeniu pod kątem 60 st. mogła przebić 30 mm pancerz stalowy. W czasie walk w Polsce Niemcy zrzucili ich 15755. Rysunek na warbirds http://www.warbirdsresourcegroup.org/LRG/sc250.html (opis jest błędny, od bomby ppanc. 1000 kg).

4) B 1E. Brandbombe, Elektron czyli bomba zapalająca, a elektron to nazwa stopu magnezowego z którego była wykonana. Stop ten jest palny, dzięki czemu bomba spalała się w całości, co było dosyć ekonomiczne. Elaborowana była termitem w ilości 0,68 kg. Rysunek z Wikipedii http://de.wikipedia.org/w/index.php?tit ... 1202170908 Zrzucana była w zasobnikach kasetowych np. BSK 36 (po 36 szt., typu zrzucanego, podwieszany na zamku bomby 50 kg). Przy zrzucie z 2000 m mogła przebić strop żelbetowy grubości 5 cm (o ile ktoś takie cienkie robił; no ale oczywiście inne rodzaje dachów przebijała tym łatwiej). Bomba ta wywodziła się z konstrukcji jeszcze z 1918 roku. Ciekawostką jest, że taka sama bomba, również oparta na modelu z 1918, była we wrześniu 1939 na uzbrojeniu lotnictwa polskiego.

5) B 1,3E. Bomba niemal identyczna jak wyżej, tyle że ta gruba wkrętka metalowa, stanowiąca część czołową, nie była z elektronu, lecz ze stali. Spowodowało to niewielki wzrost masy, ale także i zdolności przebijania (z 2000 m strop żelbet. 7 cm).

Po drugie, to co mogło być zrzucane na Warszawę, ale pewności co do tego nie mam.

6) SC 10. Mała bomba odłamkowa, stosowana do atakowania kolumn na drogach, samolotów na lotniskach, tego typu rzeczy. Zakładano możliwość użycia jej z bardzo małych wysokości (30 m); opracowano do tego wersję bez statecznika (koziołkując miała mniejsze szanse na rykoszet, przynajmniej w teorii) i z zapalnikiem z 5 s zwłoką. W praktyce po pierwszych dniach walk okazało się że i rykoszety są jednak i ów zapalnik nie zawsze wybucha ze zwłoką, było wiele przypadków uszkodzenia samolotów przez własne bomby i w końcu mocno ograniczono czy w ogóle zaprzestano ich użycia. W czasie kampanii w Polsce spadło ich 90300 a więc relatywnie niewiele jak na taki mały wagomiar. Ponieważ Warszawa była atakowana już w pierwszych dniach września i były atakowane lotniska, to niewykluczone jest, że jakieś SC 10 tu spadły; chociaż największe natężenie bombardowań stolicy to okres po 20 września, kiedy tych bomb niemal na pewno już nie używano. Poza zawodnym zapalnikiem jej skuteczność uznano ogólnie za niską. Zawierała 0,9 kg m.w. i teoretycznie generowała 500 odłamków o masie powyżej 5 g (1 odł./m2 w promieniu 25 m); a praktycznie jakieś 170. Po kolejnych modyfikacjach przemianowano ją na SD 10 (ale to już po 1939). Nie ma w necie zdjęcia dobrego, ale coś takiego http://www.millsgrenades.co.uk/images/g ... s/sd10.JPG ta po lewej to SC 10.

7) SC 500. Ciężka bomba burząca do niszczenia poważniejszych celów: dużych budynków wielokondygnacyjnych, mostów, budowli ze stropem betonowym do 1 m, tam (ale powiedzmy sobie nie za dużych) i obiektów podziemnych do głębokości 8 m. Rysunek http://www.warbirdsresourcegroup.org/LRG/sc500.html (z opisem znowu coś tam pomieszane). Zawierała do 260 kg m.w. zależnie od wersji. Przy uderzeniu pod kątem 60 st. przebijała pancerz stalowy grubości 40 mm; wybuch w przeciętnym gruncie tworzył lej o gł. 2 m i śr. 5,6 m, a w przypadku zapalnika ze zwłoką o gł. 4 m i śr. 10,5 m. W całej kampanii wrześniowej zużyto ich 1650. Zrzucano je tam, gdzie spodziewano się jakichś mocniejszych fortyfikacji i podobnych rzeczy, np. na Westerplatte, Rejon Umocniony Hel, twierdzę Modlin. Wiem że w Warszawie bombardowano niektóre forty, być może i w tym przypadku użyte zostały bomby SC 500.

Po trzecie, coś co można podejrzewać, że mogło być użyte, ale poszlaki na to są słabiutkie:

8) B 10. Mała bomba zapalająca o masie 11 kg, zawierająca 4 kg mieszanki o dosyć nowoczesnym składzie (benzyna, benzen i tworzywo sztuczne w tym rozpuszczone, ampułki z fosforem jako zapłon). Miała charakterystyczny kształt walca z półwalcowym statecznikiem (bomby w zasobniku były składane parami, tak że jedna wchodziła w zagłębienie statecznika drugiej), dobrego zdjęcia w necie nie znalazłem, może zeskanuję kiedy. Zrzucona z 2000 m przebijała 7 cm płytę żelbetową, w co szczerze mówiąc wątpię, gdyż część czołowa B 10 jest raczej niezbyt grubościenna. Mieszanka paliła się 6-8 minut. Jedyną w zasadzie poszlaką na temat użycia B 10 w nalotach na Warszawę jest to zdjęcie http://www.dziennik.com/w_files/Image/P ... 3(570).jpg i podobne, spotykane w różnych publikacjach i mające przedstawiać nalot na Warszawę właśnie. Na zdjęciu nie widać ziemi, He 111 ma wyretuszowane numery a nie mam też pewności czy B 10 w ogóle była już wtedy.

9) Flam C250. http://www.warbirdsresourcegroup.org/LRG/flamc250.htm To w zasadzie też jest bomba zapalająca, zrobiona z chemicznej KC 250 w której zamiast bojowego środka trującego umieszczono mieszankę z 30% benzyny i 70% surowej ropy. Wbrew nazwie ważyła 110-125 kg (tylko wymiary miała 250-ki), zawierała 74 kg mieszanki i 0,65-1 kg TNT jako ładunek rozrywająco-zapalający. Przy wybuchu tworzyła kulę ognistą o średnicy 15-20 m i czasie palenia 10 s. Fleischer wzmiankuje ją w rozdziale o 1939-40 roku, że miała duży efekt psychologiczny. Nie pisze jednak wyraźnie o kampanii wrześniowej, a poza tym czy na samym początku wojny, gdy nie wiedziano przecież jeszcze, czy nie dojdzie zaraz do użycia broni chemicznej, tak ochoczo pozbywano by się KC? EDIT: Flam-y wypada jednak przenieść do poprzedniej kategorii. W monografii samolotu szturmowego Hs 123 natrafiłem na wzmiankę, że 1 września '39 II.(Schlacht)/LG2 bombardowała nimi pozycje wojsk polskich w rejonie Przystajń-Panki. Były więc używane w kampanii wrześniowej; pytanie tylko czy akurat w nalotach na Warszawę. Wspomniana jednostka w każdym razie Warszawę bombardowała, np. gazownię na Woli, most Poniatowskiego.

Tyle mojej wiedzy, na podstawie dwóch głównie książek: K.R. Pawlas Munitions-Lexikon Band 3. Deutsche Bomben i W.Fleischer Deutsche Abwurfmunition bis 1945 i trochę jeszcze F.Hahn Waffen und Geheimwaffen des deutsches Heeres 1933-1945 (dane o zużyciu bomb), a także rozmaitych stron internetowych no i jeszcze różnych rzeczy które skądś wiem, ale nie pamiętam skąd, gdzie to wyczytałem, czy od kogo się dowiedziałem itd.
Pozdr.
Speedy

Re: Bomby lotnicze nad Warszawą 1939 - proszę o pomoc

#4
No cóż Ci mogę poradzić, wpisz tytuł w wyszukiwarkę; w tej chwili jest kilka na Amazonie ale najtańsza 92$ +wysyłka.

Znacznie tańsza jest wersja anglojęzyczna, German Air-Dropped Weapons to 1945 na Amazonie kosztuje poniżej 20$ + wys. zazwyczaj.
Pozdr.
Speedy